Od zawsze Wyspy Kanaryjskie kojarzyły mi się tylko z wielkimi resortami, masą turystów… głównie z wakacjami all inclusive. Nic do nich nie mam absolutnie ale to totalnie nie moja bajka. Nie wiem czemu ale chyba głównie przez osoby, które będąc tam mówiły, że nic tam nie ma, że nudy bla bla bla. Wystarczy wypożyczyć samochód i już kilka kilometrów za turystycznymi miejscowościami ukazuje się przepiękny teren. Jest on niesamowicie różnorodny. Znajdziecie tu powulkaniczne krajobrazy jak z Islandii. Oprócz tego przepiękne urokliwe miejscowości niczym z greckiego Santorini czy ogromne wydmy z piaskiem prosto z Sachary. Brzmi zachęcająco? Kupuj bilety, pakuj walizki i leć! Warto! Naszą pierwszą przygodę z Wyspami Kanaryjskimi zaczynamy…
-
-
SESZELE cz. 2 | wyspa Praslin
Po cudownych 4 dniach spędzonych na La Digue wsiedliśmy o 7:00 rano na statek i przepłynęliśmy na drugą wyspę. Rejs już tutaj jest króciutki bo trwa tylko 15 minut. Praslin jest drugą, co do wielkości, wyspą Seszeli. Ma 12 km długości i 5 km szerokości a zamieszkuje ją około 6,5 tys. osób. Czytałam, ze bez problemu można tutaj poruszać się autobusami, które docierają do każdego zakątka wyspy. Jednak na miejscu zdecydowaliśmy się wynająć samochód. Mieliśmy tutaj spędzić tylko 3 dni, więc stwierdziliśmy, że nie chcemy być uzależnieni od godzin odjazdów autobusów. Chcieliśmy zobaczyć możliwie jak najwięcej miejsc w tak krótkim czasie. Seszele to kraj, w którym ruch jest lewostronny, drogi…